Kilka lat temu szturmem warszawską scenę niezależną.
Z marszu zyskali miano pary dziwaków – zajęci ratowaniem świata przed konsumpcyjnym szaleństwem, śpiewali po angielsku, grali na instrumentach, którymi nie posługiwali się zresztą z wirtuozerią, dawali koncerty w ogródkach, na chodnikach i dużych salach koncertowych, uwodząc publiczność radosną żywiołowością i entuzjazmem.
Szybko stali się pionierami rozrastającej się w Polsce sceny indie folkowej. Sprzedają płyty na całym świecie – poza Niemcami, w których grają równie często, co w Polsce – ich muzyka jest popularna w tak różnych miejscach, jak Brazylia i Islandia.
Ich album to dzieło najbardziej dopracowane, najciekawsze muzycznie i najdojrzalsze tekstowo. Eklektyczne, taneczne i zdecydowanie bardziej elektroniczne niż poprzednie. Nagrali album, który ma szansę stać się manifestem trzydziestoparolatków. Jaki jest sposób Pauli i Karola na pisanie osobistych i ponadczasowych piosenek? „Dla nas podstawą jest przyjaźń, bycie jak najbliżej siebie, szczególnie w trudnych momentach, ponieważ wtedy piosenki stają się częścią naszego życia. Tak samo ważne są dla nas pisanie i komponowanie, jak wspólna rozmowa przy kolacji” – mówią zgodnie.
Lista utworów:
- Rocky
- Heart is a force
- My friends
- Calling sun
- Lost but not forgotten
- Our town
- Lucky man
- Check me out
- Bright lights
- Safe for now